by Paweł Jaszczerski

LightBlog

I stało się, rozpocząłem przygodę z półmaratonami. Długo wyczekiwany debiut już za mną. Choć emocje opadły to nadal dokładnie pamiętam k...

ONICO Półmaraton Gdynia Relacja cześć 1


I stało się, rozpocząłem przygodę z półmaratonami. Długo wyczekiwany debiut już za mną. Choć emocje opadły to nadal dokładnie pamiętam każdy kilometr. Wysiłek zupełnie inny niż podczas dyszek, ale za to dłuższa zabawa. To jak to w ogóle wyglądało?

Do Gdyni przyjechałem SKMą wraz z rodzicami. Sprawy logistyczne sprawiły, że rozgrzewkę rozpoczynałem o 9:20. Nie miałem dużo czasu, więc przebiegłem 3 km z tempem narastającym do wysiłku około maratońskiego. Półmaraton nie wymaga tak intensywnej rozgrzewki. Szybkie przebieranie w strój startowy i spokojnym truchtem udaję się do strefy startowej. Ustawiłem się w pobliżu pace makerów na 1 h 20 min, czas który z małym marginesem w obie strony był moim celem. Planowo o 10:00 ruszam do walki wraz z pozostałymi 6000 biegaczy.

Pierwsze pięć kilometrów nie należało do najłatwiejszych. Powiem szczerze było ciężko, musiałem szybko reagować. Biegłem na końcu grupy, a tempo było szybsze nawet od 10 sekund na kilometrze. Dodatkowo trasa prowadziła pod górę. Nogi robiły się ciężkie. Przeczekałem ten okres i po pięciu kilometrach pace makerzy zwolnili do docelowego tempa, co pozwoliło mi na powrót do grupy. Jak się później okazało było to najszybsze 5 km ze średnim tempem 3:41 min/km.

Kolejne kilometry przebiegały zgodnie z planem w granicach plus minus 2 sekundy. Noga popuściła, biegło mi się rewelacyjnie, z dużym luzem i swobodą. W międzyczasie pace makerzy podzielili się na dwie grupy. Mimo dobrego samopoczucia nie chciałem szaleć. Nie wiedziałem jak mój organizm zareaguje w drugiej części dystansu dlatego postanowiłem biec w drugiej grupie.

Do dziesiątego kilometra większość trasy prowadziła w dół. Tętno stałe w granicach 160 - 170 ud/min. To był moment, gdzie mógłbym biec w nieskończoność. Niesamowite skupienie i brak zmęczenia. W ten oto sposób przebiegłem dyszkę w 37 min 49 sekund.


Cały czas przed siebie :)
Na tym etapie zakończę pierwszą część relacji. Decydujące momenty oraz walka do samej mety już jutro.

Podziękowania dla Janka Krakowskiego za wykonane zdjęcia i doping. Zapraszam również na jego stronę Invictus 3city, znajdziecie tam wiele ciekawych porad i artykułów. Serdecznie polecam!

0 komentarze: