by Paweł Jaszczerski

LightBlog
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bieg urodzinowy. Pokaż wszystkie posty

Kolejny raz Biegiem Urodzinowym rozpoczynam nowy sezon. Podchodziłem na luzie do tego startu, głównym założeniem było sprawdzenie poziom...


Kolejny raz Biegiem Urodzinowym rozpoczynam nowy sezon. Podchodziłem na luzie do tego startu, głównym założeniem było sprawdzenie poziomu na jakim się znajduję w drodze do debiutu w Półmaratonie. Choć z tyłu głowy pojawiały się myśli o upragnionym złamaniu 36 min. 

Zimowe biegi mają to do siebie, że wymagają dłuższej rozgrzewki, aby organizm mógł pracować na najwyższych obrotach. W moim przypadku było to 3,2km spokojnego biegu, lekkie rozciąganie, kilka skipów, do tego 4 dynamiczne przebieżki około 60 metrów, a na koniec 2 min biegu w tempie 3:45 min/km. Taki zestaw pozwolił mi się w pełni przygotować do wysiłku zawodów.

Następnie powrót do samochodu, przebieram się w zestaw startowy. Obowiązkowo ubieram czapkę i rękawiczki, bardzo ważna jest ochrona zatok w takich warunkach. Natomiast w moim przypadku dłonie są najbardziej wrażliwe na chłodne powietrze. 

Wychodzę na start 9:52, wydawałoby się, że mam dużo czasu. Pozostało pięć minut, a ja muszę przebić się na sam przód przez tłum biegaczy. Skaczę wzdłuż barierek, ciągle powtarzając "Przepraszam, przepraszam :D". Zdążyłem, 40 sekund przed wystrzałem startera jestem w swojej strefie.

Finałowe odliczanie i zaczynamy zabawę. Pierwszy kilometr staram się biec luźno, nie patrzę na zegarek, gdyż GPS na początku wariuje. Łapię okrążenie, otwarcie w czasie 3:33. Utrzymuję równe tempo, zaczynam wyprzedzać wielu biegaczy. Po 1,5 km dobiegam do pierwszych dwóch kobiet, formuję się fajna grupa około 8 - 10 biegaczy. Zmierzamy w kierunku kolejnych kilometrów w tempie 3:32 - 3:36 min/km. Decyzja była prosta, biegnę z nimi. Czuję się komfortowo i luźno, ale po 3 km prawa stopa, zaczyna ślizgać się w bucie. Staram się o tym nie myśleć. Łapię międzyczas na połowie 5 km w 17:48, czyli jest szansa na złamanie 36 minut.

Pełne skupienie :D

Jednak nie myślę o tym, koncentruję się na równym tempie. W tym momencie byłem dalej zaskoczony, niskie tętno jak na 10 km i dalej jestem w stanie biec w grupie. Jednak niebawem wszystko miało się zmienić. Pierwszy kryzys łapie na 7 km, do tego pod górkę, grupa się porwała i zostałem sam. Postanowiłem biec trochę wolniej, ale równo aby nie stracić za dużo czasu. Już w tej chwili widziałem, że zaczynam odczuwać braki obiegania na prędkościach startowych. Głównym problemem były coraz bardziej zmęczone nogi. Natomiast wydolnościowo dawno nie czułem się tak dobrze. I tak kolejne 3 km w granicach 3:40 - 3:43 min/km. W międzyczasie ja kogoś wyprzedziłem, później ktoś mnie wyprzedził. Za wszelką cenę nie chciałem odpuszczać. Ostatni kilometr staram się biec na full gaz, choć nogi coraz bardziej pieką. Jeden z zawodników zbliża się do mnie, zmobilizowało mnie to do ostatniego zrywu i tak dobiegam do mety z czasem 36:15, zajmując 78 miejsce. 


To było najlepsze otwarcie sezonu podczas mojej przygody w biegach ulicznych. Dla porównania w zeszłym roku pobiegłem 2,5 minuty wolniej. Bardzo się cieszę z odnotowanego progresu. W ostatnich tygodniach skupiałem się głównie na sile biegowej i wytrzymałości, aby jak najlepiej przygotować się do wysiłku pół maratońskiego. Uzyskany rezultat to również, tylko 15 sekund wolniej od rekordu życiowego. Podsumowując był to bardzo udany sprawdzian formy, który utwierdził mnie w przekonaniu, iż podążam odpowiednią drogą. Teraz czas na kilka intensywniejszych i szybszych treningów, wszystko po to, aby udanie zadebiutować w półmaratonie.

Pierwszy start w tym sezonie. Mróz i wiatr czyli warunki pogodowe w jakich jeszcze nie startowałem. Mnóstwo osób na starcie oraz pierwszy ...

Pierwszy start w tym sezonie. Mróz i wiatr czyli warunki pogodowe w jakich jeszcze nie startowałem. Mnóstwo osób na starcie oraz pierwszy raz odwrócona trasa Grand Prix Gdyni. Wszystko to oraz inne atrakcje, które spotkały mnie podczas Biegu Urodzinowego. Zapraszam


W sobotę wraz z moją rodzinką dotarliśmy do trójmiasta. Odbiór pakietów oraz solidna kolacja, wszystko po to aby być w pełni gotowym na poranny start. Od dwóch tygodni śledziłem prognozę pogody. Początkowo meteorolodzy podawali, że będzie lekki mróz i bardzo lekki wiatr, ale wówczas byłem szczęśliwy. Czekają naprawdę dobre warunki, zwłaszcza jeśli chodzi o wiatr. Jakże to było mylące. Od 5 dni prognozy diametralnie się zmieniły temperatura w granicach minus 4 - 7 stopni, wiatr w porywach do 40 km/h co owocuje temperaturą odczuwalną poniżej -10 stopni. Dzień przed zawodami podczas odbioru pakietów startowych warunki były tragiczne, bardzo mocny chłodny wiatr, który zachęcał do pozostania w domu. 
Dzień wcześniej było jeszcze chłodniej ;)
Pobudka o 6 rano. Na śniadanie lekka jajecznica, a o 8 większy posiłek węglowodanowy w postaci kaszy jaglanej. Termometr wskazywał minus 6 stopni, a za oknem piękne zimowe słońce. Zapowiada się przyjemnie. Jednak jeden z największych przeciwników biegaczy - wiatr, także chciał świętować urodziny Gdyni. Ciężko powiedzieć jaka była jego prędkość, ale wystarczająca by czuć przenikliwe zimno. 8:30 wyjazd do Gdynii, a o 9:15 rozpoczynam rozgrzewkę. Niecałe 3 km truchtu, lekkie rozciąganie, kilka przebieżek i ponad 2 min w tempie progowym, wszystko po to aby jak najlepiej przygotować się do biegu w mroźnych warunkach. Podczas rozgrzewki nogi luźnie, biegało się swobodnie był to dobry znak, gdyż do piątku odczuwałem efekty zeszło tygodniowych podbiegów. Ubieram strój startowy i truchtem zmierzam ku startowi. W strefie czasowej jeszcze szybka poprawka butów i zaczynamy odliczanie. 

10, 9, 8... START! Ruszyłem spokojnie, na zegarku tempo w granicach 3:45 - 3:50. Biegnę w dużym tłumie, mało miejsca na Bulwarze do wyprzedzania, trzymam tempo. Czas na podbieg Piłsudskiego, przesuwam się o kilka pozycji w górę, nogi ładnie pracują. Nie było tak stromo jak przewidywałem. Podbieg zdecydowanie łatwiejszy niż słynna Świętojańska, która tym razem jest zbiegiem. Luźny krok, wiatr w plecy i łapię najszybsze kilometry 3:40 i 3:41. Po połowie dystansu biegnę na czas nieco ponad 38 minut. Próbuje przyspieszyć, ale nogi odmawiają. W tej chwili odczuwam brak obiegania na prędkościach startowych. Nie przejmuję się, kondycyjnie jest rewelacyjnie, biegnę dalej w podobnym tempie. Tym razem wiatr wieje mocno w twarz. Coraz bliżej mety. Przede mną ostatni podbieg na wiadukcie Wendy, chyba najtrudniejszy na całej trasie. W miarę długi i trzymający w końcówce. Pozostała około mila, biegnę ile sił w nogach, ale za każdym razem wiatr zwalnia. Słyszę jeszcze doping Łukasza na ostatnim kilometrze. Przyspieszam. Myślę sobie "Ile jeszcze ten wiatr będzie dmuchał?". Biegnę raz szybciej raz wolniej. Ostatnia prosta, zegar w zasięgu wzroku, czas niecałe 38 min. Ostry finish, sekundy uciekają. Ostatecznie dobiegam z czasem 38:35. Lekka zadyszka po końcowych metrach i czas odebrać medal. Pierwszy raz nie będzie układanki, ale GdyniaSport się spisało, otrzymałem jeden z najładniejszych medali spośród mojej kolekcji. Kubek ciepłej herbaty i postanowiłem zrobić jeszcze schłodzenie. Spokojne 2 km truchtu. Wielu biegaczy, zaniedbuje ten element, a dzięki niemu nogi szybciej wracają do sił po dużym wysiłku.
Pierwszy medal w tym sezonie i to jaki :D
Rodzinnie start także był udany. Moja Mama dobiegła z czasem 43:55 zajmując przy tym 1 miejsce w kategorii K50. Należą jej się wielkie gratulacje. Jest to jej drugi sezon po kontuzji i dopiero w tym momencie wraca do optymalnej formy. Tata biegł z Mamą, wczuł się w rolę pacemakera. Muszę także pogratulować mojemu kumplowi Michałowi, który biega niecały rok, a poprawił się od Biegu Niepodległości z 48:48 na 45:52. Trzymam kciuki za twój maratoński debiut. Gratulacje także dla wszystkich biegaczy, którzy zmierzyli się z tymi arktycznymi warunkami. Trzeba mieć silną wolę aby wystartować w takim biegu.

Podsumowując to był  naprawdę udany start. Pierwszy raz przebiegłem w granicach 38 min bez ciężkich treningów. Do tego momentu wykonałem jedynie kilka drugich zakresów, dwa długie rozbiegania oraz elementy sprawności i siły biegowej. Bardzo mnie to cieszy, gdyż całą trasę przebiegłem na bardzo niskim tętnie 175. Co pokazuje, że są duże rezerwy, a kondycja na odpowiednim poziomie. Normalnie biegam w okolicach 184-188 uderzeń. Jestem także zdania, że przy korzystniejszych warunkach czas mógł być lepszy o ok. 30 s do 1 min. Warunki jakie spotkałem podczas tegorocznego Biegu Niepodległości budują charakter. Teraz czas na kolejne obciążenia treningowe, powrót do treningów szybkościowych oraz progowych. Następne starty już na wiosnę.

Do zobaczenia na ścieżkach biegowych! :)