by Paweł Jaszczerski

LightBlog

Po Biegu Trzech Plaż nadszedł czas na kolejny etap przygotować. Ostatnie zawody przekazały mi wile informacji zwrotnych. Dzięki czemu wi...

Podsumowanie tygodnia 26/2018


Po Biegu Trzech Plaż nadszedł czas na kolejny etap przygotować. Ostatnie zawody przekazały mi wile informacji zwrotnych. Dzięki czemu wiem jaki jest mój obecny poziom i nad czym muszę pracować. Poziom wyjściowy jest naprawdę dobry, znajduję się aktualnie w dolinie z moją formą, przez co każdy kolejny trening będzie stymulantem do jej wzrostu. I tak pełen motywacji i pozytywnego nastawienia przystąpiłem do nowego tygodnia.

Pierwszą część tygodnia miała być luźna, pierwsze zawody po 51 dniach to było niemałe wyzwanie. Przez kilka dni czułem zmniejszoną energie oraz byłem mocno obolały. I tak poniedziałek był całkowitym dniem wolnym od treningu.

We wtorek wróciłem na szlaki biegowy, zrobiłem ponad 12 km rozbiegania w dosyć dobrym tempie. Sam byłem zaskoczony jak swobodnie się biegło, ale nogi nie były jeszcze gotowe na zwiększenie intensywności. Taki lekki trening pomaga dotlenić mięśnie oraz przyspieszyć regenerację.

Środa rano to największy kryzys w tym tygodniu. Wyszedłem z myślą, aby przebiec 10 km oraz 10 przebieżek, a skończyłem na niecałych 7 km. Nogi ciężkie jak ołów do tego duży spadek energetyczny. W takim przypadku zjadłem porządny posiłek oraz zadbałem o nawodnienie. Pod wieczór czułem się zdecydowanie lepiej i dokręciłem 36 km na rowerze stacjonarnym.

W czwartek rozpocząłem mały cykl siłowy, którego celem było wzmocnienie nóg po przerwie spowodowanej kontuzją. Ostatnie 100 metrów po plaży podczas sobotnich zawodów pokazało mi, że muszę poświęcić trochę czasu na odbudowę wysokiego poziomu. W tym celu wyruszyłem na pagórkowatą trasę żółtym szlakiem od Teatru Leśnego w Gdańsku. Przebiegłem spokojne 12 km, dodałem kilka ćwiczeń siłowych w postaci skipów, a na koniec 6 przebieżek. 

Piątek to zmiana trasy na również wymagającą wzdłuż obwodnicy na Morenie w Gdańsku. Na wyróżnienie zasługuje szczególnie jeden podbieg, który od podnóża na sam szczyt ma prawie 800 metrów, z dużym 10% nachyleniem. Tego dnia przebiegłem ponad 12 km oraz dodałem 8 przebieżek. Nogi początkowo były zamulone, ale po kilkunastu minutach bardzo ładnie się kręciły.
Fontanna towarzyszyła mi każdego dnia na Morenie :D
Sobota to kolejny bodziec, ponownie trasa na Morenie, w nogach odczuwałem trudy ostatnich dni, bolały mnie partie mięśniowe, które najbardziej osłabły czyli okolice górnej części mięśni czworogłowych, ale jak to bywa podczas biegania po pagórkach, nogi ponownie obudziły się po kilkunastu minutach. Czułem dość dużą swobodę przebiegając tak 14 km, a na sam koniec krótkie podbiegi 22 sekundowe. Zrobiłem 10 powtórzeń, mimo że łatwo nie było to każdy podbieg dawał mi wiele radości. Widziałem, że zmierzam w odpowiednim kierunku.
Sztywny podbieg wzdłuż ul. Jaśkowa Dolina - nogi piekły ;)
Niedziela to ostatni dzień małego obozu. Miał padać deszcz, ale całe szczęście prognozy pogody się nie sprawdziły. Wyszło nawet słońce, ale mocno wiało. Z górki było pod wiatr, a pod górę z wiatrem.  Ponownie zawitałem na Morenę. Tego dnia w planie było 20 km, z mocnym zaakcentowaniem podbiegów na trasie. Po wczorajszych treningu nogi mocno pobudzone. Dobiegłem ze średnim tempem 5:01, a ja już dawno nie miałem takiej siły.

Robota wykonana :)
Tydzień zamknąłem z 86.6 km biegania oraz 36 km jazdy na rowerze stacjonarny. Po spokojnym początku, wykonałem solidną pracę siłową, uzyskując przez siedem dni 1,166 metrów przewyższenia. Małymi krokami buduję nową formę, wystrzegam się starych błędów i wprowadzam nowe rozwiązania. Chcę przekroczyć kolejne granice, a w szczególności pokonać 36 minut na dyszce, które towarzyszy mi już długi czas. Idę trenować dalej, trzymajcie się i do usłyszenia niebawem.


0 komentarze: