Pierwsza część sezonu wiosennego za mną, do której przygotowania rozpocząłem na początku zimy. Od tej pory minęło już kilkanaście tygodni. Pierwszy etap w moim przypadku trwa zwykle najdłużej. Do końca sezonu wiosennego zostały jeszcze dwa, o ile nic się nie zmieni ;) W pierwszej kolejności podsumuję to co się wydarzyło, a następnie zdradzę moje najbliższe plany.
Jak już wspomniałem treningi rozpocząłem wczesną zimą w grudniu. Starałem się powoli zwiększać obciążenia. W tym okresie chciałem się skupić głównie na budowaniu bazy biegowej oraz wzmocnieniu nóg. Trening był prosty i nie skomplikowany spokojne kilometry od 10 do 14 oraz elementy siły biegowej jak skipy, wykroki itp. Często miewałem problemy w tej fazie, mój organizm nie reaguje najlepiej podczas powrotu z roztrenowania nawet przy dużej ostrożności. W pewnym sensie było i tym razem. W momencie gdy miałem przejść do treningów w drugim zakresie złapałem lekką kontuzję mięśnia krawieckiego. Niby nic poważnego, ale strasznie uporczywe oraz bardzo przeszkadzające w bieganiu. W wyniku czego postawiłem na spokojny trening i odpoczynek. Kilka dni wolnego, lekkie rozbiegania, dużo rozciągania i maści pomogły mi w ciągu jednego tygodnia wrócić do pełnej sprawności. Uff jak dobrze :D
Początek stycznia to atak zimy. Temperatury zdecydowanie spadły poniżej zera, a na ścieżkach biegowych pojawił się śnieg. Kontynuowałem budowanie bazy biegowej, ale już na wyższym kilometrażu niż w grudniu, kręciłem się nawet w okolicach 110 km. Wykonywałem co tydzień ćwiczenia siły biegowej z czego byłem bardzo zadowolony. Najbardziej pamiętam pierwszą, po której chodziłem jak kurczak przez tydzień ;) W trzecim tygodniu stycznia pobiegłem pierwsze długie rozbieganie. Na początek nie było, źle 16 km w tempie 4:41 min/km, a myślami byłem coraz bliżej Biegu Urodzinowego w Gdynii. W kolejnym tygodniu zrobiłem środowy krótki II zakres, po którym czułem, że coś jest nie tak. Podejrzewałem, że łapie mnie jakaś infekcja. Kichałem i kichałem... W sobotę rano czułem się coraz gorzej. Rozchorowałem się na całego, temperatura prawie 39 stopni. Pierwszy raz od czterech latach zmogła mnie choroba, przynajmniej się wyleżałem i mięśnie odpoczęły. Zawsze są jakieś plusy :)
Po chorobie poświęciłem kilkanaście dni na powrót do normalnej dyspozycji. Pierwszym mocniejszym treningiem były podbiegi. Biegło mi się wówczas dosyć dobrze, ale odczuwałem jeszcze skutki choroby. Dalej panowała zima, ujemne temperatury, a w lasach lodowisko. Dobrze, że na ulicach można było pobiegać szybciej. Do Biegu Urodzinowego w Gdyni pozostało już tylko 8 dni. Następnego dnia przebiegłem jeszcze 20 km z 16 km w II zakresie. Tempo średnie 4:31 min/km. Po tym treningu wiedziałem, że organizm zaczyna się odbudowywać. Biegłem wówczas na obolałych biodrach po podbiegach, znowu chodziłem jak kurczak ;)
Bieg Urodzinowy w Gdyni to pierwszy start w nowym sezonie. W grudniu myślałem, aby pobiec w okolicach życiówki, ale po ostatnich zaległościach treningowych stwierdziłem, iż każdy czas poniżej 40 min będzie pozytywnym rezultatem. Relację z tego biegu znajdziecie tutaj. Pierwsza dycha w 38: 35 min dała mi ogromną motywację do treningu.
Na tym zakończę podsumowanie pierwszej części. Jutro druga część oraz moje plany na etap II. Zapraszam :)
Po chorobie poświęciłem kilkanaście dni na powrót do normalnej dyspozycji. Pierwszym mocniejszym treningiem były podbiegi. Biegło mi się wówczas dosyć dobrze, ale odczuwałem jeszcze skutki choroby. Dalej panowała zima, ujemne temperatury, a w lasach lodowisko. Dobrze, że na ulicach można było pobiegać szybciej. Do Biegu Urodzinowego w Gdyni pozostało już tylko 8 dni. Następnego dnia przebiegłem jeszcze 20 km z 16 km w II zakresie. Tempo średnie 4:31 min/km. Po tym treningu wiedziałem, że organizm zaczyna się odbudowywać. Biegłem wówczas na obolałych biodrach po podbiegach, znowu chodziłem jak kurczak ;)
Bieg Urodzinowy w Gdyni to pierwszy start w nowym sezonie. W grudniu myślałem, aby pobiec w okolicach życiówki, ale po ostatnich zaległościach treningowych stwierdziłem, iż każdy czas poniżej 40 min będzie pozytywnym rezultatem. Relację z tego biegu znajdziecie tutaj. Pierwsza dycha w 38: 35 min dała mi ogromną motywację do treningu.
Na tym zakończę podsumowanie pierwszej części. Jutro druga część oraz moje plany na etap II. Zapraszam :)
0 komentarze: