Coraz bliżej docelowego startu jakim jest dyszka podczas Święta Niepodległości, a ja w tym tygodniu chciałem wykonać solidne treningi, poczuć jak wszystko wraca na odpowiednie tory. Ostatnia niedziela przyniosła pozytywną zapowiedź w postaci przełomowych 22 km długiego rozbiegania. Zmotywowany i pełny wiary rozpocząłem kolejny tydzień z myślą o jednym celu - złamaniu 36 min na 10 km.
Poniedziałek i wtorek w moim przypadku to przeważnie lekkie treningi, aby odbudować siły po niedzielnym akcencie. Tak było i tym razem. Nogi były ciężkie, w dodatku lekko ciągnęła mnie prawa dwójka (mięsień dwugłowy uda :) ) Pierwszego dnia przebiegłem 10 km, natomiast we wtorek czułem się mocno zamulony i postawiłem na spokojne 6 km i 6 przebieżek, aby nogi lekko pobudzić. Warto wspomnieć, iż były to prawdopodobnie ostanie dni w roku z letnią temperaturą, 23 stopnie, krótkie spodenki oraz koszulka. Dawno nie pamiętam takiego zjawiska o tej porze roku. Warto było z nich skorzystać i cieszyć się chwilą.
Nadszedł czas na coś szybszego. W środę wybrałem się na bieżnię w okolicy Wydziału Farmaceutycznego, aby zrealizować sesję interwałową 5x1,2km z truchtem trzy minutowym pomiędzy poszczególnymi seriami. Byłem zaskoczony jak swobodnie mogłem utrzymać tempo w granicach 3:20 - 3:25 min/km. Tego dnia poczułem, że wszystko zmierza w odpowiednim kierunku.
Pełen energii i satysfakcji po środowym akcencie, chciałem popracować nad wytrzymałością, wykonując trening progowy w postaci 3x3,2km z dwu minutowym odpoczynkiem. W ubiegłym tygodniu przerwałem trening po dwóch seriach, kiedy to mocno mnie odcięło. Tym razem miało być jednak inaczej, pierwsza seria w średnim tempie 3:36 min/km, kolejna 3:40 min/km. Na ostatniej było coraz ciężej, ale dzielnie walczyłem kończąc ją z prędkością 3:45 min/km. To był udany trening, wykonałem planowane trzy serie, mimo iż zaczynałem odczuwać w nogach trudy interwałów. Trening na plus.
Kolejne dni to regeneracja przed niedzielnym akcentem. Dwa poprzednie treningi kosztowały mnie wiele sił. W między czasie biegałem spokojne rozbiegania od 10 - 12 km, dodając kilka przebieżek.
Nadszedł siódmy, ostatni dzień tygodnia. Zastanawiałem się co tu pobiegać. Chciałem wykonać inny trening niż Long Run. Doszedłem do wniosku, iż przyda się trochę szybkości z elementami siły biegowej i tak wybrałem się na podbiegi. Trening w postaci 12x1 min realizowany w rodzinnym Grudziądzu na ulicy Saperów z nachyleniem dochodzącym nawet do 15%. Do 6 serii było nawet lekko, ale kolejne to coraz większy zapiek w nogach. Mimo wszystko walczyłem i dobiegałem nieco dalej w porównaniu do ostatnich podbiegów, wykonanych w sierpniu. Nie ukrywam, iż byłem zmęczony, dodatkowo towarzyszył chłodny wiatr w twarz.
Podsumowując licznik zamknął się na 90 km. Organizm odbudował się i pozwolił na wykonanie trzech solidnych treningów, które wlały wiele optymizmu przed zbliżającymi się startami. Nogi zmęczone, ale było warto. Cały czas staram się odpowiednio reagować i nie doprowadzać do hiper treningu, co dawniej zdarzało mi się bardzo często. Zawsze pamiętajcie nic na siłę, możecie jedynie nabawić się kontuzji, a tego nikt nie chce. Walczę dalej, do Biegu Niepodległości w Gdyni jeszcze 2 tygodnie, będzie się działo.
0 komentarze: