by Paweł Jaszczerski

LightBlog

Ostatni start w sezonie wiosennym czyli szósta edycja Biegu Trzech Plaż w moim rodzinnym Grudziądzu. Ostatnie dni przed zawodami nie by...

VI Bieg Trzech Plaż - Walka do końca


Ostatni start w sezonie wiosennym czyli szósta edycja Biegu Trzech Plaż w moim rodzinnym Grudziądzu. Ostatnie dni przed zawodami nie były najłatwiejsze, odczuwałem już chyba zmęczenie sezonem, starałem się wówczas jak najwięcej odpoczywać i nie robić nic na siłę. W ubiegłym roku zająłem 10 miejsce, tym razem moim celem było 6 miejsce. Na każdej edycji stawka jest bardzo wyrównana, przez co szczegóły mogą decydować o końcowym sukcesie. Jak było tym razem? 


Dzień wcześniej odebrałem pakiet startowy, aby następnego dnia skupić się wyłącznie na zawodach. Pakiet bardzo bogaty oprócz numeru, każdy zawodnik otrzymał ręcznik, zestaw miejscowych wyrobów firmy Ocetix jak majonez, musztarda czy sos kanapkowy oraz kilka ciekawych ulotek informacyjnych. Taki zestaw upominków ucieszy na pewno każdego biegacza.

Nadszedł dzień zawodów, pobudka o tradycyjnej dla mnie porze około godziny 7. Na śniadanie zjadłem owsiankę z rodzynkami oraz daktylami, a 2,5 h przed startem spożyłem ostatnią przekąskę wafel ryżowy z masłem orzechowym i rodzynkami. Dobrze się czułem po tych posiłkach, nie miałem żadnych problemów żołądkowych. Jeśli nie wiesz co zjeść przed zawodami to polecam taki zestaw.

Tegoroczna edycja przywitała nas pochmurną aurą oraz umiarkowanym wiatrem. Na termometrze 20 stopni. Pogoda dobra do ścigania, zdecydowanie lepsza niż ta w roku 2016, kiedy to było ponad 30 stopni. Godzinę przed startem ruszyłem na rozgrzewkę, przebiegłem nieco ponad 2 km. Kilka minut rozciągania, cztery przebieżki oraz 3 minuty biegu w tempie około progowym. Czułem się naprawdę dobrze, nogi lekkie, co bardzo mnie uspokoiło, gdyż przez cały tydzień były ciężkie jak ołów.

Przed startem szybka toaleta, chwila relaksu i podążam na miejsce startu. Zgromadziło się wielu zawodników, jest mocna ekipa, a także zaproszony przez organizatorów mistrz olimpijski w chodzie sportowym Robert Korzeniowski. Godzina 11:00 tuż, tuż. Finałowe odliczanie 3, 2, 1 do boju.

Spokojny start, ale chyba za bardzo ;)
Pierwsze kilkaset metrów biegnę zachowawczo w okolicach 20 miejsca. Pierwszy kilometr w 3:25, stopniowo wyprzedzam zawodników, którzy zaczęli zdecydowanie za szybko. Ja czuję się bardzo dobrze, tempo nie sprawia problemów, oddech spokojny. Przed drugim kilometrem dogoniłem Roberta Korzeniowskiego, daje mu zmianę, ale nie pobiegliśmy razem długo. Atakuję dalej, znajduję się między 6 a 8 miejscem. Na zegarku kolejny kilometr 3:25, a więc równe tempo. Teraz jednak zaczyna się cięższa cześć trasy, zobaczymy jak będzie. Przez kilkaset metrów biegnę na 5 miejscu za jednym z biegaczy. Marzenie o pierwszej szóstce coraz bardziej realne. Mogłem spokojnie trzymać tą pozycję i dowieźć ją do końca, ale ambicja mi nie pozwoliła. Zaatakowałem, biegacz za mną nie utrzymał mojego tempa. Trzeci zawodnik jest około 70 metrów przede mną, a jest nim Maciej Górny z którym zawsze przegrywałem. Wiem, że nie mogę od razu go dogonić, gdyż zakończyło by się to dla mnie całkowitym odcięciem. Sukcesywnie skracam dystans. Nie spoglądam na zegarek, nie wiem jakim biegnę tempem, cel jest jeden walka o podium. Dystans między nami jest coraz mniejszy, skupiony na walce nie odczuwam nawet narastającego zmęczenia. Około 1,6 km przed metą biegniemy razem. Nie atakuję, muszę chwilę odpocząć po tej pogoni. Zaczyna się czarowanie. Nikt nie daje zmiany, nie współpracujemy, biegniemy obok siebie. Walka jak na klasykach kolarskich.

Ostatni kilometr i czarowanie :)
Plan miałem prosty, wytrzymać tempo do fnishu i tam zaatakować. Zapomniałem nawet o innych biegaczach, przez co nie kontrolowałem czy ktoś biegnie za nami. Zmęczenie narasta, nie jest już tak łatwo jak na początku biegu. W oddali widzę plażę nad jeziorem Rudnickim, na której usytuowana jest meta. Zaczęło się atakuję, wyprzedzam Macieja Górnego jestem trzeci, do końca pozostało jeszcze około 100 metrów biegu po piasku, a tu nagle ktoś zza pleców zaatakował. Był to Mariusz Wojdyło z Brodnicy, nie miałem już sił na kolejne szarpnięcie i tak ukończyłem zawody na IV miejscu, przegrywając podium o 2 sekundy.


Full gas, bieganie po piasku daje w kość ;)
To był niesamowity bieg, pełen walki i wielu emocji. Poprawiłem swój najlepszy rezultat o 6 miejsc z czasem 23:31 na około 7 km, zająłem także 3 miejsce w klasyfikacji dla najlepszych mieszkańców Grudziądza. Zebrałem również wiele doświadczeń,. W przyszłości muszę pamiętać o kontrolowaniu co się dzieje za plecami, aby uniknąć sytuacji jak ta na finishu. Z perspektywy czasu widzę, że była szansa walki o pierwsze dwa miejsca. Czołówka uciekła mi na pierwszych metrach, po czym różnica utrzymywała się na podobnym poziomie. Szybszy start mógłby zapobiec tej różnicy. Nie byłem świadom, iż znajduję się w tak wysokiej formie, która tego dnia była najwyższa w tym sezonie. VI edycja Biegu Trzech Plaż była również bardzo dobrze zorganizowana, świetna atmosfera, dużo kibiców na mecie. Czyli wszystko to co biegacze lubią najbardziej. Za rok kolejna edycja, w której również planuję wystartować. Teraz czas trochę luźniejszy okres oraz czas zaplanować sezon jesienny.

0 komentarze: